http://www.iop.krakow.pl/plazygady/
http://www.iop.krakow.pl/ssaki/
Koordynatorzy poszczególnych gatunków zbierają informacje od "obywateli" i rzucają na mapy. W efekcie mamy info o rozmieszczeniu danego gatunku. Tak jest w teorii, ale szereg kwestii jest niejasnych... Autorzy atlasu teriologicznego piszą:
Celem niniejszego projektu, w który, mamy nadzieję, zaangażuje się jak najszersze grono osób: profesjonalnych teriologów, przyrodników-amatorów i entuzjastów przyrody ze wszystkich środowisk, jest przedstawienie aktualnego stanu naszej wiedzy o rozmieszczeniu ssaków w Polsce oraz wskazanie luk, które powinniśmy uzupełnić w najbliższych latach.
Moje główne pytanie i wątpliwość dotycząca tych przedsięwzięć jest taka: jaką informację dają nam takie atlasy? Przecież taki sposób zbierania danych powoduje, że ostateczny output jest raczej mało wiarygodny. Konkrety:
- Mapujemy raczej zmienność wysiłku próbkowania niż rzeczywisty obraz rozmieszczenia gatunków w kraju. Wysiłek próbkowania nie jest w żaden sposób kontrolowany a wiemy, że jest skrajnie różny między lokalizacjami. W Białowieży będzie wszystko, na pomorzu środkowym pewnie tylko sarna i mysz polna...Czy jest jakiś pomysł by oddzielić false negatives od prawdziwych dziur w zasięgu???
- Zmienność czasowa jest chyba również poza kontrolą - obecny system mapowania stwierdzeń działa jak mechanizm z zapadką: kolejne punkty są dodawane na mapie, ale chyba nie jest brana pod uwagę możliwość ekstynkcji lokalnych populacji/subpopulacji. Gdybyśmy mapowali w Polsce stwierdzenia orła przedniego tą metodą, to za 20 lat mielibyśmy wniosek, że jest on obecny w całym kraju - co z tego, że w danym roku przebywa na 1% kontrolowanych powierzchni. To jest kumulacja obserwacji, która niewiele nam mówi o jej aktualnym stanie.
- Czy w jakikolwiek sposób uwzględniana jest ogromna różnica w wykrywalności gatunków? Czy w ogóle ona jest w jakikolwiek sposób określonaa? Przecież darniówka jest gatunkiem prawie niewykrywalnym, z kolei nie sposób nie zauważyć łosia albo żubra - ostateczne mapy będą zależeć od wykrywalności...
- Wydaje mi się, że tak gęsty grid (kilka x kilka km, w sumie kilka tysięcy kwadratów!!!) jest porywaniem się na zadanie niewykonalne - przecież wiemy już teraz, że dla części (co gorsza - nieznanej części) kwadratów wysiłek próbkowania jest równy zeru. Ale jak to ma być uwzględniane? Tak to wygląda:
I na koniec - nie wiem czy wszyscy wiedzą ale jedyny rozsądny monitoring rozmieszczenia ssaków (przynajmniej tych dużych) w Polsce prowadzi... Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków w ramach MPPLu (monitoringu pospolitych ptaków lęgowych): losowe próbkowanie, kontrolowany sampling effort.
michał żmihorski