wtorek, 27 sierpnia 2019

Jak robisz badania w Afryce, to nam nic do tego!

Od jakiegoś czasu prowadzimy w zakładzie badania na dzikich zwierzętach poza Polską (w sumie od czasu powstania). Wymagają one oczywiście różnego rodzaju pozwoleń, z reguły nie ma problemu kiedy badania są prowadzone w jakimś w „miarę" cywilizowanym kraju jak USA czy Australia, tam są odpowiednie procedury, wiadomo do kogo pisać itd. Problem robi się wtedy kiedy badania robisz w krajach tzw. trzeciego świata. Z perspektywy osoby, która kiedyś była redaktorem Animal Behaviour, wiem że wymagania niezbędne do opublikowania pracy wiązały się z tym, że autor musiał mieć zezwolenie swojej uczelnianej komisji etycznej (np. z USA) a do tego lokalne pozwolenia na badania (np. z Kostaryki). Dokładnie w tym duchu uzyskaliśmy w 2015 r. zezwolenia do badania dwóch gatunków ptaków w Afryce od lokalnej komisji etycznej w Poznaniu.

Właśnie dopiero co zwróciłem się z takim wnioskiem o pozwolenia na kolejne badania w ramach grantu Opus i uzyskałem taką oto odpowiedź:

„Jednak na terenie Afryki nie obowiązuje polskie prawo i w związku z tym nie obowiązuje też ustawa z dnia 15 stycznia 2015 roku o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych (poz. 266 w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej),  której przepisami kieruje się lokalna komisja etyczna. Stąd jedyną możliwością, jaką ma komisja, jest wydanie uchwały o odmowie wszczęcia postępowania, oczywiście oznaczonej numerem. „


Oczywiście zwracamy się do odpowiednich ciał o pozwolenia na badania, aktualnie w Ugandzie i Mozambiku i tak na prawie 100% je oczywiście uzyskamy. Natomiast ciała decydujące z tych krajów w ogóle nie biorą pod uwagę etyki procedur postępowania. W skrócie, one po prostu chcą żeby zapłacić odpowiednią kasę za to gdzie i jak długo robi się badania + dodatkową kasę za wywóz czegokolwiek. No i to niestety stwarza możliwość tego, że prace opublikowane bez zezwolenia klasycznej komisji etycznej, mimo zgód lokalnych, będą miały zamkniętą drogę do publikacji w najlepszych czasopismach behawioralnych. Nie wiem co z tym fantem zrobić. Gdyby zebrać więcej takich przypadków, można by wnioskować o nowelizację ustawy poprzez jakieś ciało typu komitety PAN?

Dajcie znać czy spotkaliście się z podobnymi problemami, jak lokalne komisje z innych miast teraz traktują takie wnioski ? Tej Poznańskiej się odmieniło, w 2015 zgodę dostaliśmy a teraz nie chcą wniosku procedować. Jeśli to jest jakaś luka w prawie, a może tak być to należy coś z tym zrobić na przyszłość. Coraz więcej osób z Polski robi badania na zwierzętach zagranicą.

Sprawa ma swój smaczek, bo ludzie robiący podobne badania jak ja, t.j. takie które nie wiążą się z zabijaniem zwierząt i zwykle nie wychodzą poza próg minimalnej szkodliwości, zostali tym nowym prawem potraktowani jako „nieistniejący”. Pamiętam, że kiedyś na jakimś formum wypominałem to prof. Elżanowskiemu, który brał udział w tworzeniu nowego prawa, ale spotkało się to z nazwijmy to eufemistycznie - chłodnym odzewem. Same wnioski do LKE jest często trudno wypełnić w przypadku takich badań jak nasze bo wszystko jest dostosowane do badaczy, którzy zabijają setki myszy czy innych modelowych organizmów do celów badań medycznych.

Nie wiem po co brałem udział w kilkudniowym szkoleniu Pollasa i uzyskałem certyfikat, za pieniądze, w 2015 r. skoro jest mi to do niczego dzisiaj nieprzydatne i nijak ma się do tego co robię.

Tomek Osiejuk

środa, 21 sierpnia 2019

Autocytacje - globalna analiza

Rekordzista 94% cytowań swoich prac zawdzięcza samemu sobie (i swoim znajomym). Analiza jest międzynarodowa, więc jest też trochę Polaków.

Tu tekst właściwy:
https://journals.plos.org/plosbiology/article?id=10.1371/journal.pbio.3000384

A tu appendixy - pliki excel:
https://data.mendeley.com/datasets/btchxktzyw/1

Michał Żmihorski