sobota, 30 września 2017

Eksodus lekarzy z Europy wschodniej

Ciekawy tekst i jeszcze ciekawszy wykres z Politico:

na temat migracji lekarzy i pielęgniarek w obrębie UE. W przypadku naukowców innych dziedzin jest pewnie podobnie (pozdrowienia z Uppsali, gdzie pracuje wielu Polaków...). Wielu osobom podoba się pomysł, by całe szkolnictwo wyższe było "za darmo". Rozumiem obawy związane ze zmianą tego stanu rzeczy - szczególnie w Polsce każda zmiana ma duży potencjał bycia zmianą na gorsze. Ale pomyślcie proszę chwilę nad tym wykresem. Przecież jasno z niego wynika, że polski (ale też rumuński, grecki, węgierski, bułgarski, itd) podatnik funduje zachodnim krajom wykształcenie pracowników sektora ochrony zdrowia. Czy ktoś z narzekających na moje sugestie odnośnie pomysłów alternatywnych (bony edukacyjne, opłaty za studia, itd) potrafi wyjaśnić, dlaczego obywatelom RP opłaca się taki system? Ja uważam, że nam się nie opłaca. Szczególnie nie opłaca się ludziom niestudiującym, którzy nie mają dosłownie nic z tego, że zmuszono ich by zafundowali studia brytyjskiemu lekarzowi (Polakowi, który po studiach wyjechał do UK). Nie krytykuję też samych wyjeżdżających (przecież sam wyjechałem) tylko staram się spojrzeć na całość.

Nie podaję gotowego rozwiązania, nie twierdzę, że istnieje dobre i proste rozwiązanie, jedynie proszę o refleksję - ciągłe powtarzanie, że wszystko musi być za darmo, bo to jedyny słuszny model, ewidentnie wymaga przemyślenia:
Michał Żmihorski

niedziela, 24 września 2017

Kolejna recenzja Ustawy 2.0. - dyrektor MiIZ PAN

Moje impresje po Kongresie Nauki w Krakowie.
Przyznaję, że oparte głównie o pewne założenia, które dostaliśmy mailowo tuż przed zjazdem, które były zatytułowane jako robocze, ale o wielu z nich słyszałem podczas Kongresu, więc zakładam, że się znalazły w U.2.0, ale na razie do tych 175 stron nie zajrzałem.
Liczba stron U2 wynika z faktu, że są to de facto zebrane 3 stare ustawy – o szkolnictwie, finansowaniu nauki i stopniach i tytule naukowym. Do tego mają być jeszcze przepisy wykonawcze, ale nie tyle co kiedyś. Warto zajrzeć do obecnej treści U2.0 bo trwają konsultacje i jeszcze można zgłaszać poprawki.
Oczywiście wersja uchwalona może różnić się całkowicie od tego co było przedstawiane, bo to już będzie poza naszą (naukowców) kontrolą.

Ruchy raczej w dobrym kierunku: 
  • Nowa lista czasopism i jeszcze większa rozpiętość punktów za czasopisma (ma być nowa lista łącząca A i C), 
  • likwidacja znaczenia listy B (wszystkie czasopisma z listy B po tyle samo punktów, znacznie mniej niż z nowej listy), 
  • lista B nie wchodzi do postępowań awansowych, 
  • do doktoratu konieczna praca z nowej listy MNiSW, 
  • większe pieniądze dla doktorantów 
  • ocena (z udziałem recenzentów z zewnątrz) postępów doktoranta ale i pojawił się postulat oceny promotora w połowie studiów doktoranckich, 
  • dodatkowy recenzent przy doktoracie. 
  • anonimowi recenzenci przy habilitacji, habilitacja tylko w dobrych ośrodkach, możliwy powrót do kolokwium hab. Habilitacja nie jest koniecznością 
  • wejście naukowców w system ORCID, żeby m.in. uprościć sprawozdawczość.

Możliwe minusy ustawy (dotyczą głównie uczelni, więc to być może tylko moje odczucie): 
  • większa centralizacja uczelni, 
  • budżet jeden na całą uczelnię, dzielony wewnętrznie 
  • powołanie rady uczelni z uprawnieniami ingerującymi miejscami w działania rektora, 
  • większe punkty za monografie w liczących się wydawnictwach (ma być lista takich wydawnictw) 
  • oceny uniwersytetów jako całości 
  • Postulowane powstanie kategorii B+ 
  • Utrzymanie biurokracji – np. dalszy obowiązek sprawozdawczości w POLon. (bo mogą zamknąć kierunek studiów)

Inne zmiany, które nie wiem jak mogą działać, bo trzeba poznać szczegóły: 
  • nowe systemy klasyfikacji dziedzin i ocena właśnie wg tychże dziedzin

Tomasz Mazgajski

piątek, 22 września 2017

O reformie szkolnictwa wyższego

Rozwiązania nieco inne, niż w przedstawionej niedawno Ustawie 2.0, proponuje profesor Andrzej Jajszczyk. Przyznam szczerze, że bardzo pasuje mi zarówno diagnoza problemów, jak i proponowane rozwiązania, stawiane przez Autora. Całość tu:
 
Większości (wszystkich?) zabrakło niestety w Ustawie ministra Gowina. Tytułem komentarza, punkty które są mi szczególnie bliskie w propozycji prof Jajszczyka.

1. Kierunki studiów powinny być autorskimi propozycjami uczelni wynikającymi z potrzeb rynku (i przez niego weryfikowanymi), a nie realizacją wyobrażeń ministerstwa.
- jak najbardziej; nie wierzę, że centralnie można rozpoznawać potrzeby rynku itp.

2. Likwidacja habilitacji i profesury tytularnej. 
- wobec wciąż niskiego poziomu habilitacji zdecydowanie tak. Pseudo-majestat profesury prezydenckiej też moglibyśmy sobie w końcu odpuścić i skupić się na nauce.

3. Uczelnie jako atrakcyjne miejsce pracy i studiowania, nie tylko pod względem materialnym, ale też panującej w nich atmosfery. 
- pozornie detal, ale wystarczy wyjechać z Polski (w kierunku N lub W) by zrozumieć, jak to jest ważne i jak poprawia się komfort pracy. U nas w tej dziedzinie mentalność i zwyczaje jak z PRLu. 

4. Wymuszona migracja, czyli zakaz zatrudniania po doktoracie w tej samej jednostce. 
- należy przyznać uczciwie, że dobro nauki jako całości nie zawsze jest tożsame z dobrem (a szczególnie wygodą) poszczególnych naukowców. Wobec wciąż niskich zarobków taka wymuszona migracja może być problemem, i może rodzić konflikt interesów (=po co inwestować w doktoranta skoro zaraz po obronie zniknie), ale ogólnie zwiększenie ruchu w środowisku bardzo by nam się przydało. 

5. Zwiększenie finansowania nie rozwiązuje większości problemów.
- zdecydowanie; polska nauka może wchłonąć dowolną kwotę i ją przejeść, np inwestując w nowe budynki ze szkła i stali (o tym też jest fragment, bardzo trafny: Uniwersytetu w Cambridge nie byłoby stać na taki luksus, a szkołę łowiectwa i marketingu w Rzeszowskiem jak najbardziej...). Co nie znaczy, że finansowanie jest ok.

6. Bony zamiast "bezpłatnych" studiów. 
- bardzo odważna propozycja, z którą zgadzam się całkowicie (pisałem o tym przywołując wypowiedzi Miltona Friedmana). To jednak chyba najmniej realne do wdrożenia w naszym społeczeństwie domagającym się "darmowych" dóbr i usług. Z resztą samo środowisko naukowe byłoby tu głównym hamulcem. 

W każdym razie polecam ten tekst. Będę również wdzięczny za nawiązania do Ustawy 2.0 - czy widzimy jakieś pole wspólne i gdzie konkretnie (nie znam całej ustawy, ma 200 str)? Z czego wynika brak powyższych rozwiązań w ministerialnej propozycji?

Michał Żmihorski

wtorek, 19 września 2017

Ustawa 2.0

Ryc.1. Ustawa 2.0. Wizualizacja oczekiwań (lewy panel) i rzeczywistości (prawy panel)

Ustawa 2.0. Skrót najważniejszych rozwiązań tutaj:

Po wstępnym zapoznaniu się z głównymi założeniami mam następujące wrażenia (kolejność losowa):
1. Duża ingerencja w organizowanie życia uczelni. Ta ustawa reguluje niemal płeć gronostajów, których futerka tworzą kołnierz rektorskiej peleryny... Doświadczenie uczy że takie wymyślane przy biurku ministerialnym regulacje w realu się nie sprawdzają lub, jeśli faktycznie miałyby coś zmienić, są łatwo obchodzone. Ale tu liczę na komentarze, bo nie znam się za bardzo na organizacji uczelni.

2. Dużo rzeczy kompletnie lub częściowo niepotrzebnych, tylko utrudniających ludziom życie, które będą łatwo obchodzone. Np. wydłużenie studiów niestacjonarnych... Studia są różne, niektóre warto wydłużyć, inne pewnie skrócić, o tym powinna decydować uczelnia, a nie ustawa - taki odgórnie narzucony przepis prawie zawsze okazuje się bez sensu. Po prostu zrobią ostatni semestr pt "praca z własnym materiałem" i ludzie dostaną dyplomy pół roku później. Albo: "Studia niestacjonarne trwać mają dłużej niż studia stacjonarne". Wybitnie potrzebna regulacja, Polska na to czekała... I takich zapisów jest tam chyba sporo.

3. Habilitacja zostaje, choć nie będzie konieczna, i znika wymóg 8 lat. Czyli, na moje oko, kombinacja najgorszych rozwiązań spośród wszystkich możliwych. Utrzymujemy spadek po komunie w postaci kastowości, ale tym wyjątkowo leniwym zostawiamy furtkę przeciągania procedury w nieskończoność. Więc już nie będzie filtrowania "zdolnych inaczej" w wyniku niezrobienia habilitacji. Może się mylę (oby!), ale dla mnie tak brzmią te zapisy. 

4. Dobre jest odbieranie praw nadawania stopni tym słabszym uczelniom, ale tu poprzeczka może być postawiona zbyt nisko. Chociaż ustawienie poprzeczki na kat A dla uczelni techniczno-łowiecko-rolniczych to byłoby zabójstwo...

5. Dużo dość daleko posuniętych zmian - na przykład, zmieniają się dziedziny. Nie wiem jak to wpłynie na rozwiązania praktyczne, ale to może mieć duże konsekwencje. Pewnie nikt tego nie wie, dopiero się o tym przekonamy. 

6. Dużą władzę zyskują politycy - to jest ważny i negatywny efekt tej ustawy. Na przykład, podział środków na uczelnie akademickie i zawodowe będzie ustalany przez ministra. To daje ministerstwu ogromny wpływ na organizowanie szkolnictwa wyższego. Albo: jednostki z kat B+ nowe kierunki studiów będą mogły otworzyć po uzyskaniu zgody ministra. "minister nauki będzie mógł odmówić pozwolenia na utworzenie kierunku studiów, jeśli uzna, że kształcenie na danym kierunku nie odpowiada tamtejszym potrzebom społeczno-gospodarczym" - to już jest kompletnie ręczne sterowanie. Skąd minister ma wiedzieć jakie są potrzeby regionalne w zakresie edukacji? Absurd! 

7. "Znikną przepisy dotyczące minimum kadrowego." - nie mam zdania, nie znam się, ale "
Ma to ukrócić wieloetatowość oraz prowadzenie zajęć w ramach tzw. umów śmieciowych" brzmi głupio - pisałem o tym wielokrotnie, że wieloetatowość sama w sobie nie jest problemem, a jedynie objawem innych patologii. 

8. Przywrócenie egzaminów - ok, jestem zdania, że każda uczelnia powinna rekrutować jak chce, więc to dobry krok.

9. Rektor będzie decydował o podziale finansów, nie będą przyznawane poszczególnym wydziałom. Z jednej strony wyższa autonomia uczelni, ale z drugiej okazja do rozgrywek między wydziałami. Uważam, że to zły ruch - finanse powinny być rozdzielane maksymalnie szczegółowo, najlepiej na każdego zatrudnionego, by wydziały, instytutu, zakłady słabe możliwie szybko "powyzdychały" z braku środków. Niestety taki ruch (centralna kasa) to dla nich szansa na przeżycie mimo braku jakichkolwiek efektów pracy. 

10. Ocena co 4 lata przez KEJN. Czyli rzadko, ale za to wg całkowicie niejasnych kryteriów. Za to ten zapis "Przy ewaluacji osiągnięcie naukowe będzie można wykazać tylko raz - przy ocenie tylko jednej dyscypliny. I to za upoważnieniem autora tego osiągnięcia." jest dobry.

Podsumowując - nie widzę tu rewolucji, widzę natomiast potencjał na niezły bajzel i szansę dla kreatywnej uczelnianej administracji. Przewiduję taki scenariusz: w toku dalszych prac z tej Ustawy wylecą resztki zapisów, które mogłyby tym "pracowitym inaczej" zaburzyć spokojny sen, po czym przepisy te wejdą w życie. W kolejnych latach będziemy słyszeli o różnych sposobach w jaki teoretycznie słuszne zapisy są obchodzone i wypaczane. A jak już wszystko się w miarę ustabilizuje, to przyjdzie nowy minister i zrobi nową reformę, która - jak każda poprzednia - również będzie nazywała się "Reforma inna niż wszystkie".

Bardzo proszę o komentarze - będzie lepiej czy niekoniecznie? 

Michał Żmihorski

wtorek, 12 września 2017

Nie będzie oceny czasopism w 2017

Ministerstwo Nauki informuje:
"w roku 2017 nie będzie przeprowadzona ocena czasopism naukowych"

Cały komunikat:

Mój komentarz: istnieje ranking prowadzony przez ISI, ocenia on na bieżąco wszystkie czasopisma naukowe, nie tylko grupując je w kwartyle (Q1-4) ale też rangując wszystkie wg. różnych miar (IF2, IF5, itp), osobno w każdej dziedzinie. Jest to system uznawany na całym świecie, cała nauka z niego korzysta. Jest gotowy, za dostęp do niego płacimy grubą forsę, a w kategorii "science" (co innego w humanistyce) jest do wykorzystania od razu bez żadnych poprawek, już dziś po południu.

Ale Polska nie idzie na łatwiznę, o nie! Ma ambicje poprawy tego systemu i tworzenia lepszego, własnego, polskiego! Więc urzędnicy ministerstwa w pocie czoła przeliczają impakty ISI w obrębie dziedzin na nasze polskie punkty (spłaszczając przy okazji rozkład: ze zmienności 0,2-45 mamy ostatecznie zmienność 15-50), zajmuje to zawsze miesiące, na ministerialnych listach jest potem masa błędów, polskie redakcje piszą sprostowania, a efekt końcowy i tak nie jest doskonały (np. niektórych czasopism nadal tam nie ma, więc chyba nie przysługują za nie żadne punkty...) i krótko po publikacji staje się nieaktualny. Cały ten proces zwabia również wielu rodzimych "magików" od punktacji, którzy próbują trochę przy tym pogmerać, jakoś na to przeliczanie wpłynąć, wdrożyć swoje genialne pomysły, by ostateczna punktacja była jeszcze "lepsza" i bardziej "sprawiedliwa" (a być może też nieco korzystniejsza dla nich i ich jednostek?).

Niestety, wygląda na to, że pod naporem ogromnej, ciężkiej i nikomu niepotrzebnej roboty Ministerstwo w tym roku nie da rady ulepszyć ISI, więc jesteśmy skazani na starszą wersję punktacji. 

Michał Żmihorski

niedziela, 10 września 2017

O Białowieży i ekologii

Wybitnie złe decyzje ministra Szyszko dotyczące Puszczy Białowieskiej i kilka podobnych (np. polowania na dziki w parkach narodowych) rodzą duże konflikty, ściągające zainteresowanie znacznej części społeczeństwa ("jedynka" Polsatu albo TVN to już duża rzecz, rozpoznawalni dziennikarze interesują się Białowieżą, itp.). Sytuacja w Białowieży jest bardzo zła, bo przyroda jest dewastowana w bezmyślny sposób. Ale, paradoksalnie, jest to pewnego rodzaju szansa dla nas, ekologów-naukowców, bo interesują się nami media, jesteśmy proszeni o opiniowanie tego co się dzieje, krytyczną ocenę tej czy innej decyzji. Mamy zatem okazję by - bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - łamać stereotypy i błędne wyobrażenie o ekologii (nauce), mamy okazję pozyskać choć trochę zaufanie społeczeństwa, wykazując swoje kompetencje merytoryczne. 

Nie chodzi o to, by mówić to, co ludzie chcą usłyszeć, lecz by budować wiarygodność i uświadamiać społeczeństwu, że świat jest nieco bardziej skomplikowany, niż ten z narracji leśno-myśliwskiej, w której mądry gajowy tępi szkodniki. Spróbujmy więc teraz, kiedy jesteśmy na tapecie i mamy spory dostęp do mediów, pokazać ekologię jako dziedzinę nauki pomocną w zarządzaniu środowiskiem, szczególnie w sytuacji kryzysowej. Pokażmy, że ekolodzy nie są wariatami oderwanymi od rzeczywistości, lecz naukowcami dostarczającymi wiedzę, uwzględniają kwestie ekonomiczne i potrzeby lokalnej społeczności. Spróbujmy przekonać choć część, że ekologia ma duży potencjał poprawienia jakości naszego życia przy zachowaniu zasobów przyrodniczych. Więc namawiam: udzielajcie się, nie pozostawajcie bierni, bo ten spór nie jest tylko sporem o kornika (na którym niewiele osób się zna), lecz sporem o rolę nauki. Nawet jeśli nie znacie się na biologii lasu, to z pewnością wiecie dużo o wnioskowaniu naukowym, brzytwie Ockhama, i możecie przekonywać innych, że nauka powinna decydować, nie rolnik szukający żony.

Ale tu od razu druga, nieco niecenzuralna, część apelu: nie schrzańmy tego politykowaniem! Widzę sprawy tak: naszym - ekologów - obowiązkiem jest aktywne uczestniczenie w sprawach środowiskowych i zabieranie głosu, ale przy zachowaniu apolityczności. Nie możemy sobie pozwolić na komfort kierowania się emocjami. Każdy ma jakieś sympatie i antypatie polityczno-ideologiczne, ale mieszanie ich do spraw naukowych sprawia, że tracimy wiarygodność. Nikomu nie bronię zaangażowania politycznego; apeluję jedynie by rozdzielić role: naukowca i prywatnej osoby, która ma święte prawo promować określoną ideologię. Czy nie tego samego (=apolityczności) oczekujemy od lekarzy, policjantów, sędziów czy prawników? Mówienie prawdy (np. w sporze białowieskim), niezależnie od polityki, to jedyna droga na wyjście z "epoki post-prawdy" i odbudowanie roli nauki w życiu społeczeństwa. Więc nie łączmy w przestrzeni publicznej ideologiczno-politycznych argumentów z naukowymi, bo to połączenie jest dla nas zabójcze (sam się staram, wiem z doświadczenia, że to trudne). Musimy odbudować naszą wiarygodność i wzmacniać naszą pozycję, bo czeka nas - wszystko na to wskazuje - wiele ważnych konfliktów już niedługo (np. kaskadyzacja rzek). Mamy szansę, więc spróbujmy rozegrać to rozsądnie. 

Jutro posiedzenie Trybunału Sprawiedliwości, więc sprawa znowu wypłynie!
Michał Żmihorski

wtorek, 5 września 2017

Doktorant poszukiwany!



Nazwa jednostki: Instytut Zoologii, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu
Wymagania:


- doświadczenie w zbieraniu pomiarów biometrycznych ptaków*
- doświadczenie w technikach znakowania i indywidualnego rozpoznawania ptaków*
- udokumentowany publikacjami naukowymi udział w projektach badawczych*
- prawo jazdy kategorii B*
- pełna dyspozycyjność w okresie od 1 kwietnia do 31 lipca*
- brak przeciwwskazań zdrowotnych do pracy na wysokościach (powyżej 10 m) i pracy w trudnych warunkach pogodowych (osoba zatrudniona będzie skierowana na badania lekarskie)*
- płynne posługiwanie się językiem angielskim w mowie i piśmie*
- podstawowe umiejętności w technikach laboratoryjnych np. izolacja genomowego DNA, reakcje immunologiczne,
- co najmniej podstawowa znajomość metod GIS,
- co najmniej podstawowa znajomość metod statystycznych i środowiska R
Opis zadań:
- praca terenowa: wykrywanie i indywidualne rozpoznawanie dorosłych osobników bociana białego, zebranie danych o biologii rozrodu (wielkość zniesień, sukces klucia), pomiary biometryczne, tempo wzrostu piskląt, pobieranie próbek kwi w celu oznaczania płci, szacowania poziomu kortykosteronu oraz sprawności immunologicznej, znakowanie piskląt i dorosłych obrączkami alfanumerycznymi i nadajnikami GPS-GSM
- praca laboratoryjna: analiza danych biometrycznych i biologii lęgowej, przeprowadzenie prostych analiz immunologicznych, analiza danych o wędrówkach ptaków z nadajnikami (po warsztatach ekologii wędrówki CanMove w Lund)

Termin składania ofert: 17 września 2017, 14:00
Forma składania ofert: email
Warunki zatrudnienia:
Okres zatrudnienia:
Od 1.10.2017 do 30.06.2020
wynagrodzenie 2500 zł brutto (najprawdopodobniej umowa o dzieło)



więcej szczegółów:
http://ncn.gov.pl/baza-ofert/?akcja=wyswietl&id=176236

Dyskusja o Puszczy w PAN

Na stronie PAN ukazało się sprawozdanie z dyskusji na temat Puszczy Białowieskiej, która to dyskusja, z inicjatywy prof Konarzewskiego, odbyła się w PAN w lipcu:


tutaj screen prezentujący uczestników:

i część dotycząca chyba najbardziej destrukcyjnej przyrodniczo działalności w PB, czyli usuwania martwych drzew:

Mój komentarz:
dobrze, że takie dyskusje się odbywają, choć myślę, że ich przełożenie na real jest zerowe (tzn. niezależnie od ustaleń, minister i tak wie najlepiej i robi swoje). Ale rolą nauki jest prowadzenie takiej właśnie dyskusji, niezależnie od późniejszego zastosowania w praktyce - więc duże podziękowania dla organizatorów i uczestników!
Nadal jednak widzę tu argumenty przynajmniej częściowo ideologiczne: potencjalne rozpowszechnienie grzybów jako zagrożenie dla drzew, ponieważ "niektóre mogą być patogenami". No cóż, tak jest świat stworzony, że część tych wstrętnych grzybów jest patogenami... Pożar również wydaje się być zagrożeniem dość wyimaginowanym - w rezerwacie ścisłym, gdzie drzew martwych się nie usuwa, jakieś pożary wystąpiły? Pożary w lasach są najczęściej powodowane przez człowieka, pośrednio i bezpośrednio: poprzez melioracje leśne prowadzone w celu ułatwienia prowadzenia gospodarki leśnej, i poprzez zaprószenie ognia w konkretnym miejscu. Tak właśnie było w Szwecji, a martwego drewna nie było tam prawie wcale. Więc jeśli jest zagrożenie pożarem (w co wątpię), to w pierwszej kolejności powinni z lasu być usunięci drwale, a nie świerki.

Michał Żmihorski