Ministerstwo Nauki (w końcu) opublikowało wynik konkursu grantowego, dostępne są tu:
https://osf.opi.org.pl/
Po analizie listy 'winners & losers' mam takie przemyślenia, że to wszystko chyba idzie w nienajlepszym kierunku... Poświęciłem pół godziny i wygrzebałem kilka przykładów osób (niestety, będzie bez nazwisk), które otrzymały granty w ostatnim konkursie, a mają, delikatnie rzecz ujmując, średni dorobek naukowy:
* pani dr hab X która ma jedną (!) publikację na ISI w ciągu ostatnich 4 lat w czasopismie polskim z IF=0,4
* pan dr X, którego życiowy dorobek to 2 papiery na ISI w polskich czasopismach
* pan dr X dostaje grant, mimo, że ostatnią publikację na "listę filadelfijską" wrzucił w roku 2001 (do polskiego czasopisma z resztą)
* dwaj inni panowie doktorzy dostają dwa granty, mimo, że żaden z nich nigdy na ISI nic nie napisał...
Jak interpretować powyższe sukcesy w świetle "negatywa" dla profesora X, którego dorobek to 127 artykułów na "liście", czy pewnego dr hab X o dorobku 40 art na "liście"??? Tego typu nieoczekiwanych negatywów jest trochę więcej
Oczywiście nie można wykluczyć sytuacji, w której dobrze publikujący profesor pisał grant po sześciu piwach (akurat znam go i faktycznie wykluczyć tego nie można :o)), więc przygotował projekt niskiej jakości (w to już raczej nie wierzę). To raczej mało prawdopodobne, ale nie wykluczone... Natomiast co musiało się stać, że panel przyznał pieniądze przytaczanej pani dr hab o dorobku naukowym równym 1 papier w kiepskim czasopiśmie??? Czy panel naprawdę wierzy, że dobrze inwestuje pieniądze podatnika, dając granty wieloletnim pracownikom naukowym, którzy nigdy nic nie opublikowali???
pozdro
żmihor