sobota, 8 lutego 2014

Ustawa o zamówieniach publicznych - jest sukces, ale został "problem kaloszy"

 
W ostatnich dniach pojawiła się informacja o zmianach w ustawie o zamówieniach publicznych dotycząca jednostek naukowych. Tu wiadomość z portalu Nauka w Polsce:
http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399116,naukowcy-zadowoleni-z-nowelizacji-prawa-zamowien-publicznych.html

Czytamy tam m.in.: 
"Dotychczas przetargi rozpisywano na wszystkie zakupy warte więcej niż 14 tys. euro, co w sektorze nauki znacznie spowalniało prowadzenie badań. Obecnie próg ten wzrasta do 30 tys. euro (dla wszystkich podmiotów), zaś dla instytutów naukowych (np. PAN) i uczelni wyższych oraz instytutów badawczych - odpowiednio do ok. 130 tys. i do ok. 200 tys. euro

Wszyscy się cieszą, bo w skali całych jednostek to pewnie ma duże znaczenie. Jest to niewątpliwie sukces i gratulacje się należą wszystkim, którzy działali wokół tej sprawy. Jednak dla mnie, szeregowego pracownika, który czasami ma jakiś swój grant i musi coś kupić, niewiele się zmienia. Głównym moim wrogiem nie jest wcale kwota 14000 Euro i związane z nią przetargi. Moim głównym wrogiem, który paraliżuje moją pracę, jest... kalosz gumowy! Trudno w to uwierzyć, ale obecnie funkcjonujemy w systemie, w którym kalosz gumowy, i jemu podobni, zabiera w skali kraju setki (tysiące?) osobo-godzin najbardziej naukowo aktywnych ludzi, głównie młodych, posiadających własne granty. Kwota od której obowiązuje tzw. rozeznanie rynku, wynosi w różnych jednostkach - wg. mojego rozeznania - od zera do kilku tysięcy złotych. Wrzucałem jakiś czas temu informację, że na szczotkę drucianą, kosztującą 10 zł, musiałem robić rozeznanie rynku i dokumentować pisemnie zmienność cenową tej szczotki u różnych sprzedawców. Obecnie próg poszedł nieco w górę. Co ciekawe, różne jednostki PAN, mimo, że przecież podlegają tym samym przepisom, wdrażają zupełnie różne procedury!

Nonsensowne procedury wynikają z niewiedzy w obrębie jednostek jak stosować przepisy i zabezpieczaniu się na zasadzie "przepisy są niejasne, więc lepiej mieć jakiś papier (=rozeznanie rynku) na wypadek ewentualnej kontroli". W związku z tym może dobrym pomysłem byłoby zaproponowanie przez MNiSW "dobrych praktyk" w rozeznaniu rynku, w oparciu o które poszczególne jednostki mogłyby wypracować swoje wewnętrzne regulaminy? Każda aktywność na tym polu i uporządkowanie przepisów byłyby bardzo pożyteczne. 

Chętnie też, w ramach monitorowania tego problemu, poczytałbym jak jest gdzie indziej i czy są jakieś skuteczne metody obchodzenia problemu "kalosza" - zapraszam do komentowania!

michał żmihorski