wtorek, 23 kwietnia 2013

Ochrona przyrody w miastach - trochę wątpliwości

Coś z działki applied ecology/biological conservation.

Jestem w Puszczy Piskiej i liczę ptaki w wiatrołomie. Obok jest uroczysko Barłogi, które to uroczysko obejmuje leśne siedliska bagienne (głównie starodrzew sosnowy), gdzie drzewostan został zniszczony przez huragan w 2002. Jest to kompleks bagien o powierzchni ok 600ha, gdzie mamy m.in. wilka i cietrzewia; jechałem wczoraj kilometrami wzdłuż tych bagien a woda wszędzie "gotowała się" od moczarowych. Kilka zdjęć z tego terenu wrzucam poniżej.


I teraz moja wątpliwość: jaki jest sens choć sekundę poświęcić na ochronę w mieście zdegenerowanego pseudo-lasu z niecierpkiem i pokrzywą, czy wybetonowanego bajora wypełnionego zieloną wodą, w którym pływają butelki i plamy benzyny, jeśli takie uroczysko jak Barłogi pozostaje niechronione? Sam mam "na sumieniu" kilka prac o faunie miast, w których to pracach piszemy, że zieleń miejska może stanowić ostoję ptaków/pszczół... Za przeproszeniem - guzik prawda! Fauna miast to przecież głównie żywe trupy (polecam np. ostatni numer Anim. Conerv. i prackę o motylach w Japonii wraz z polemiką Hanski'ego) a gatunków jest w nich niewiele i wszystkie pospolite. Co jest cennego w miejskich lasach/parkach/oczkach wodnych? Szpak, wiewiórka, ropucha szara?? Przecież to jest śmieszne, że zajmujemy się ich ochroną. Takie Barłogi utrzymują więcej gatunków i osobników kręgowców niż  wszystkie polskie miasta razem wzięte. Jaki jest sens poświęcać czas, energię, pieniądze na walkę o jakiś skrawek zieleni w mieście, podczas gdy Barłogi pozostają zupełnie nie chronione - mamy tu sieć głębokich rowów melioracyjnych, mamy nieobliczalnych leśników którzy mogą zdecydować o cięciach sanitarnych, przebudowie drzewostanu itp. Przyjeżdża pan od melioracji i kręci śrubą regulującą wysokość zastawki - każdy centymetr obrotu tej śruby decyduje o istnieniu populacji płazów, ptaków, czy ryb odpowiadającym wszystkim miejskim populacjom w PL. Obok na łąkach, gdzie w 2007 obserwowałem 5 tokujących cietrzewi, są głębokie rowy i cietrzewi już nie ma...



Czy ochrona przyrody w miastach ma sens jeśli takie miejsca jak Barłogi zostawiamy bez ochrony? Czy ochrona przyrody w miastach ma jakieś uzasadnienie merytoryczne, czy po prostu jest nam wygodnie (bo blisko) i działamy we własnym interesie (bo lubimy mieć za oknem drzewa a nie beton)?



Ciekaw jestem opinii czytelników bloga, tymczasem wracam do barłogu ;o)



michał żmihorski
PS wkrótce (niestety) jeszcze raz wróci temat Iuventus Plus III - podsumowanie na chłodno