Coś z
działki applied ecology/biological conservation.
Jestem
w Puszczy Piskiej i liczę ptaki w wiatrołomie. Obok jest uroczysko Barłogi,
które to uroczysko obejmuje leśne siedliska bagienne (głównie starodrzew
sosnowy), gdzie drzewostan został zniszczony przez huragan w 2002. Jest to
kompleks bagien o powierzchni ok 600ha, gdzie mamy m.in. wilka i cietrzewia;
jechałem wczoraj kilometrami wzdłuż tych bagien a woda wszędzie "gotowała
się" od moczarowych. Kilka zdjęć z tego terenu wrzucam poniżej.
I
teraz moja wątpliwość: jaki jest sens choć sekundę poświęcić na ochronę w
mieście zdegenerowanego pseudo-lasu z niecierpkiem i pokrzywą, czy wybetonowanego
bajora wypełnionego zieloną wodą, w którym pływają butelki i plamy benzyny,
jeśli takie uroczysko jak Barłogi pozostaje niechronione? Sam mam "na
sumieniu" kilka prac o faunie miast, w których to pracach piszemy, że zieleń
miejska może stanowić ostoję ptaków/pszczół... Za przeproszeniem - guzik prawda!
Fauna miast to przecież głównie żywe trupy (polecam np. ostatni numer Anim. Conerv. i
prackę o motylach w Japonii wraz z polemiką Hanski'ego) a gatunków jest w nich
niewiele i wszystkie pospolite. Co jest cennego w miejskich lasach/parkach/oczkach
wodnych? Szpak, wiewiórka, ropucha szara?? Przecież to jest śmieszne, że
zajmujemy się ich ochroną. Takie Barłogi utrzymują więcej gatunków i osobników kręgowców
niż wszystkie polskie miasta razem
wzięte. Jaki jest sens poświęcać czas, energię, pieniądze na walkę o jakiś
skrawek zieleni w mieście, podczas gdy Barłogi pozostają zupełnie nie chronione
- mamy tu sieć głębokich rowów melioracyjnych, mamy nieobliczalnych leśników
którzy mogą zdecydować o cięciach sanitarnych, przebudowie drzewostanu itp.
Przyjeżdża pan od melioracji i kręci śrubą regulującą wysokość zastawki - każdy
centymetr obrotu tej śruby decyduje o istnieniu populacji płazów, ptaków, czy
ryb odpowiadającym wszystkim miejskim populacjom w PL. Obok na łąkach, gdzie w
2007 obserwowałem 5 tokujących cietrzewi, są głębokie rowy i cietrzewi już nie
ma...
Czy
ochrona przyrody w miastach ma sens jeśli takie miejsca jak Barłogi zostawiamy
bez ochrony? Czy ochrona przyrody w miastach ma jakieś uzasadnienie
merytoryczne, czy po prostu jest nam wygodnie (bo blisko) i działamy we własnym
interesie (bo lubimy mieć za oknem drzewa a nie beton)?
Ciekaw
jestem opinii czytelników bloga, tymczasem wracam do barłogu ;o)
michał
żmihorski
PS wkrótce (niestety) jeszcze raz wróci temat Iuventus Plus III - podsumowanie na chłodno
PS wkrótce (niestety) jeszcze raz wróci temat Iuventus Plus III - podsumowanie na chłodno