wtorek, 10 lipca 2012
Wytyczne w sprawie wynagrodzeń w grantach NCN
Witam,
Narodowe Centrum Nauki opublikowało wytyczne sprawie wynagrodzeń w grantach. Dobrze, że została ta kwestia usystematyzowana, ale nie sposób oprzeć się krytycznym myślom. Ponownie ujawnił się super hierarchiczny system polskiej nauki, gdzie wartość pracy zależy od tytułu naukowego, zamiast od realnego kosztu uzyskania efektu. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że jak się jest profesorem lub docentem to już może nie chce się tak bardzo pracować i potrzeba dodatkowej stymulacji w postaci większego wynagrodzenia. Ale na miłość boską, dlaczego te zróżnicowanie jest tak wielkie? Uważam, że stawka 1000 zł brutto miesięcznie dla studenta to jest jakieś kuriozum. Kto o zdrowych zmysłach będzie chciał pracować za taką kwotę, kiedy np. McDonaldzie można więcej "wyciągnąć" pracując wieczorami? Chyba tylko jakiś głupek. Ale przecież nie chodzi o to, żeby w grantach zatrudniać głupków, tylko ludzi, którzy dobrze wykonają swoją pracę. Studenci najczęściej zatrudniani są do pracy polegającej na zbieraniu danych i ich wpisaniu do bazy (doktoranci również do pisania maszynopisów). Jest to jeden z najważniejszych etapów w pracy naukowej, bo od tego jak starannie będą te dane zebrane, to w dużym stopniu będzie determinowało końcowe wyniki. Dlaczego nie dać zarobić normalnych pieniędzy ludziom za tą często, przepraszam za określenie, „murzyńską” pracę? Zaraz pojawią się głosy, ze przecież jak się ma tytuł profesora, doktora itp. to ma się większe doświadczenie, że zapładnia się umysły itp. Tylko, że jest to zupełnie nielogiczne. Zgadzam się, że posiadanie wysokiego tytułu naukowego powinno wiązać się z większym doświadczeniem, ale to powinno również generować relatywnie mniejsze koszty wytworzenia pracy (naukowej). No chyba, że analiza danych i pisanie jest tą przysłowiową drogą cierniową polskiej nauki. Kolejny argument, który pewnie ktoś będzie przytaczał, to jest powtarzane jak mantra, że „były przypadki, że student nie wywiązywał się z tzw. obowiązków”. Ok, tylko ile jest takich „przypadków” na stanowiskach docentów lub profesorów w polskiej nauce?
Nie chcę być źle zrozumiany, bo nie mam nic przeciwko temu, żeby profesor zarobił sobie te 9 „klocków”, tylko o to, żeby student lub doktorant też mógł otrzymać sensowne wynagrodzenie, za nierzadko ciężką pracę.
Pozdrawiam
Piotrek