Wrocławskie Seminaria Ornitologiczne
2016/2017
|
|
2016
|
|
24 XI
|
Dlaczego mama nas zostawiła? Dezercje samic rybitwy
białowąsej Chlidonias hybrida – Mateusz Ledwoń (Kraków), Grzegorz
Neubauer (Wrocław),
|
1 XII
|
Policzyć niepoliczalne – metody oceny liczebności ptaków
na dużych obszarach –
Grzegorz Neubauer (Wrocław),
|
15 XII
|
Jak sygnał multimodalny ogranicza poziom oszustwa w
duecie wokalnym – Paweł
Ręk (Poznań),
|
2017
|
|
5 I
|
Czy reprodukcja przyspiesza starzenie? Działanie
kompromisów ewolucyjnych związanych z wiekiem i dynamika telomerów u ptaków
wróblowych – Joanna
Sudyka (Kraków),
|
19 I
|
Znaczenie pasm śródpolnych w kształtowaniu i ochronie
zespołów ptaków krajobrazu rolniczego – Andrzej Wuczyński (Wrocław),
|
9 III
|
Wyniki badań nad migracjami bociana białego z użyciem
nadajników GPS – Artur
i Joachim Siekiera (Krapkowice).
|
Seminaria odbywać się będą w czwartki,
o godz. 17oo
w Sali Kuntzego Muzeum
Przyrodniczego UWr
przy ul. Sienkiewicza 21
Serdecznie
zapraszam
Andrzej
Dyrcz
|
sobota, 29 października 2016
Seminaria ornitologiczne we Wrocławiu
czwartek, 27 października 2016
środa, 26 października 2016
czwartek, 20 października 2016
Walka ze "złymi" uczelniami
Czytam niezbyt aktualny tekst (sprzed 3 tygodni) o planowanej reformie ministra Gowina. Tutaj dość obszerne wyjaśnienie na czym polega plan:
Piszę o tym, bo w tym tekście ładnie się prezentuje całe błędne myślenie o leczeniu uczelni wyższych w Polsce, a w szerszym kontekście - błędne myślenie o leczeniu państwa i jego źle funkcjonujących elementów.
Czytając tę publikację dostrzegamy bardzo wyraźnie, że władza, zgodnie z tradycją budowaną od 70 już lat, bohatersko walczy z aktywnością obywateli, regulując katalog zachowań wskazanych w nadziei zbudowania tu drugiej Japonii. Piszę to w kółko, ale nie zamierzam przestać, jak długo takie genialne kuracje będą nam aplikowane odgórnie. Ujmując rzecz przenośnią: chcąc mieć dobrych maratończyków mamy dwa wyjścia. Pierwsze, to organizować zawody i płacić na mecie kupę kasy za dobry wynik. Drugie to powołać Instytut Podeszwy do opracowania optymalnej podeszwy biegowej, biuro rządowe do obliczenia optymalnej liczby kroków na kilometr, wprowadzić system kontroli obecności na treningach, zakazać sprzedaży obuwia sportowego, które nie spełnia norm Instytutu (w tym celu powołać policję obuwniczą), za to dotować subwencjami rządowymi modele butów z optymalnymi podeszwami, itd, itd. To wszystko kosztuje oczywiście miliony razy więcej niż nagrody dla sportowców na mecie i działa jak większość państwowych inicjatyw, z PGR-ami na czele. Ale w Polsce wdrukowanie w psychikę obywateli konieczności odgórnego mechanizmu rozwiązywania problemów jest niestety katastrofalnie głębokie. Również (a może przede wszystkim) wśród naukowców i administracji zajmującej się nauką.
Proponuję przejdźmy od objawów, do samego źródła tych patologii w szkolnictwie wyższym, zadając najbardziej oczywiste i naiwne pytania, a może zrozumiemy o tym problemie nieco więcej:
- mamy (*podobno) problem w postaci wielu uczelni z niskiej jakości kształceniem,
- ale dlaczego jest tyle uczelni z niskiej jakości kształceniem?
- dlatego, że jest wielu studentów, którzy płacą tym uczelniom za studia,
- ale dlaczego jest wielu studentów, którzy płacą tym uczelniom za studia, skoro nie zdobywają tam prawie żadnej wiedzy,
- dlatego, że oni nie płacą za wiedzę, tylko za zaświadczenie o posiadaniu wiedzy, czyli tytuł magistra (lub podobny),
- ale dlaczego dziesiątki tysięcy młodych ludzi w Polsce chce mieć zaświadczenie o wiedzy (=tytuły), a nie samą wiedzę?
- dlatego, że nie potrzebują wiedzy tylko tytuł. Wiedza jest balastem, bo na jej zdobycie potrzeba czasu i pieniędzy, a nie jest absolwentom potrzebna.
- ale dlaczego wiedza nie jest absolwentom potrzebna?
- dlatego, że ich przyszli pracodawcy (np. w nauce lub administracji) nie będą wynagradzać ich za pracę intelektualną wymagającą wiedzy
- ale dlaczego pracodawcy nie wynagradzają pracowników za pracę intelektualną wymagającą wiedzy?
- bo ich (pracodawców) dobrobyt (własny sukces i sukces instytucji, którą kierują) nie zależy od jakości pracy tej instytucji.
I to jest dopiero główny powód, dla którego mamy dużo marnych wyższych uczelni. Widać to znakomicie w nauce: bardziej liczy się kto ma jakie dojścia i znajomości, żeby - będąc pracownikiem - załatwić coś u dyrekcji, lub - będąc dyrekcją - załatwić coś w odpowiednich instytucjach. Kategoryzacja jednostek jest coraz mniej przejrzysta i ustalana wstecznie (jak już wszyscy wykonają pracę, to dopiero wtedy powiemy jakiej pracy tak naprawdę oczekiwaliśmy), a niezależnie od kategoryzacji liczne są przykłady, że jednostki z kategorią B dostają więcej forsy, niż te z kategorią A. Pracownicy publikujący dostają tyle samo co ci "pracowici inaczej", itd. Fenotyp naukowca osiągający w Polsce najwyższy fitness to nadal Ochódzki Ryszard, a wiedza i publikowanie, liczą się w mniejszym stopniu; czasami wręcz tacy pracownicy są nielubiani przez dyrekcję, bo ciągle stwarzają problemy (a to dostaną grant, a to złośliwie przyniosą do księgowości fakturę po angielsku...). W efekcie mamy pozatrudnianych masę osób merytorycznie beznadziejnych, które pracują w instytucjach naukowych, ale od ich zatrudnienia tym instytucjom wcale nie jest źle. Jeśli dyrektor/dziekan są dobrze "umocowani", to nawet z grupą przedszkolaków na etacie osiągną sukces. Poza nauką, w administracji różnych szczebli, wcale nie jest lepiej - wystarczy popatrzeć jaki poziom merytoryczny prezentują wysocy urzędnicy państwowi decydujący o zarządzaniu Puszczą Białowieską. Wiedza jest zupełnie nieistotnym predyktorem sukcesu w tym sektorze administracji. I właśnie ten patologiczny układ jest źródłem objawów, z którymi chce walczyć ministerstwo.
I jeszcze rozwinięcie gwiazdki (= mamy podobno problem). Otóż ja wcale nie uważam, żeby funkcjonowanie tych szkół było jakiś problemem, z którym należy walczyć. Nie widzę niczego złego w tym, że jakaś marna szkoła daje swoim klientom dyplom. Ja też mogę drukować na drukarce dyplomy i sprzedawać. Przecież w normalnym państwie, w którym wiedza i umiejętności mają znaczenie, takie działanie jest zupełnie nieszkodliwe. Jak ktoś chce sobie kupić dyplom płacąc kilka tysięcy co semestr - jego sprawa. Te słabe szkoły stają się problemem dopiero w chwili, gdy zaczynamy patrzeć na dyplomy zamiast na realną wiedzę i umiejętności.
Recommendations for management and policy: przestańmy wynajdować nowe metody walki z objawami choroby, lecz zdiagnozujmy wreszcie właściwie jej przyczyny. Moim zdaniem główną przyczyną jest totalne rozluźnienie zależności płaca-praca (czyli płaca tylko za dobre efekty, postulowana przeze mnie od dawna). Gdy to naprawimy, wszystkie objawy znikną same, bez tych rządowych programów walki, naprawy i niekończących się reform.
Michał Żmihorski
- ale dlaczego pracodawcy nie wynagradzają pracowników za pracę intelektualną wymagającą wiedzy?
- bo ich (pracodawców) dobrobyt (własny sukces i sukces instytucji, którą kierują) nie zależy od jakości pracy tej instytucji.
I to jest dopiero główny powód, dla którego mamy dużo marnych wyższych uczelni. Widać to znakomicie w nauce: bardziej liczy się kto ma jakie dojścia i znajomości, żeby - będąc pracownikiem - załatwić coś u dyrekcji, lub - będąc dyrekcją - załatwić coś w odpowiednich instytucjach. Kategoryzacja jednostek jest coraz mniej przejrzysta i ustalana wstecznie (jak już wszyscy wykonają pracę, to dopiero wtedy powiemy jakiej pracy tak naprawdę oczekiwaliśmy), a niezależnie od kategoryzacji liczne są przykłady, że jednostki z kategorią B dostają więcej forsy, niż te z kategorią A. Pracownicy publikujący dostają tyle samo co ci "pracowici inaczej", itd. Fenotyp naukowca osiągający w Polsce najwyższy fitness to nadal Ochódzki Ryszard, a wiedza i publikowanie, liczą się w mniejszym stopniu; czasami wręcz tacy pracownicy są nielubiani przez dyrekcję, bo ciągle stwarzają problemy (a to dostaną grant, a to złośliwie przyniosą do księgowości fakturę po angielsku...). W efekcie mamy pozatrudnianych masę osób merytorycznie beznadziejnych, które pracują w instytucjach naukowych, ale od ich zatrudnienia tym instytucjom wcale nie jest źle. Jeśli dyrektor/dziekan są dobrze "umocowani", to nawet z grupą przedszkolaków na etacie osiągną sukces. Poza nauką, w administracji różnych szczebli, wcale nie jest lepiej - wystarczy popatrzeć jaki poziom merytoryczny prezentują wysocy urzędnicy państwowi decydujący o zarządzaniu Puszczą Białowieską. Wiedza jest zupełnie nieistotnym predyktorem sukcesu w tym sektorze administracji. I właśnie ten patologiczny układ jest źródłem objawów, z którymi chce walczyć ministerstwo.
I jeszcze rozwinięcie gwiazdki (= mamy podobno problem). Otóż ja wcale nie uważam, żeby funkcjonowanie tych szkół było jakiś problemem, z którym należy walczyć. Nie widzę niczego złego w tym, że jakaś marna szkoła daje swoim klientom dyplom. Ja też mogę drukować na drukarce dyplomy i sprzedawać. Przecież w normalnym państwie, w którym wiedza i umiejętności mają znaczenie, takie działanie jest zupełnie nieszkodliwe. Jak ktoś chce sobie kupić dyplom płacąc kilka tysięcy co semestr - jego sprawa. Te słabe szkoły stają się problemem dopiero w chwili, gdy zaczynamy patrzeć na dyplomy zamiast na realną wiedzę i umiejętności.
Recommendations for management and policy: przestańmy wynajdować nowe metody walki z objawami choroby, lecz zdiagnozujmy wreszcie właściwie jej przyczyny. Moim zdaniem główną przyczyną jest totalne rozluźnienie zależności płaca-praca (czyli płaca tylko za dobre efekty, postulowana przeze mnie od dawna). Gdy to naprawimy, wszystkie objawy znikną same, bez tych rządowych programów walki, naprawy i niekończących się reform.
Michał Żmihorski
środa, 19 października 2016
Sprawa aresztowania doktoranta z Iraku
Poniżej umieszczam list otwarty napisany w sprawie byłego studenta kierunku Ecology and Evolution, a obecnie doktoranta Instytutu Nauk o Środowisku UJ.
Dlaczego umieszczam tą informację na blogu? Po pierwsze dlatego, żeby poinformować środowisko akademickie w Polsce o tym, co może spotkać naszych zagranicznych kolegów/studentów. Po drugie dlatego, że bylibyśmy wdzięczni gdyby jakieś gremium zechciało dołączyć się do naszego apelu o wyjaśnienie sprawy Ameera.
W tym
miejscu można wesprzeć petycję indywidualnym podpisem: http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=12095
Pozdrawiam,
Joasia Rutkowska
LIST OTWARTY
pracowników i studentów Wydziału
Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego
Apel o interwencję w sprawie
uwięzienia i zagrożenia deportacją doktoranta UJ
pana mgr Ameera Alkhawlany’ego
Szanowny
Pan Dr Andrzej Duda
Prezydent
Rzeczpospolitej Polskiej
ul.
Wiejska 10, 00-902 Warszawa
oraz
Szanowna
Pani Beata Szydło
Prezes
Rady Ministrów
al.
Ujazdowskie 1/3, 00-583 Warszawa
Szanowny
Panie Prezydencie, Szanowna Pani Premier!
W
dniu 3.10.2016 z polecenia ABW aresztowany został doktorant Wydziału Biologii i
Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego, mgr Ameer Alkhawlany. Przedstawiono
mu zarzut, iż jego „zachowanie stanowi zagrożenie dla Rzeczpospolitej Polskiej”
i wydano postanowienie o deportacji do Iraku. Przesłanki decyzji są „tajne”, więc
ani on, ani jego adwokat nie mogli się dowiedzieć, co konkretnie mu się
zarzuca.
Władze
Uniwersytetu, nauczyciele akademiccy znający pana Alkhawlany’ego, Ministerstwo
Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Rzecznik Praw Obywatelskich, Helsińska Fundacja
Praw Człowieka i dziennikarze zwracali się do organów państwowych z wnioskiem o
wyjaśnienie sytuacji i przedstawienie informacji o tym, na czym polegały
„zachowania” pana Alkhawlany’ego, wskazujące iż może on „stanowić zagrożenie”.
Choć od aresztowania upłynęły dwa tygodnie, informacji takich nadal nie przedstawiono.
Tymczasem, pan Alkhawlany zdecydował się ujawnić okoliczność, która wydaje się
wyjaśniać faktyczny powód jego aresztowania: odmówił podjęcia współpracy jako tajny
agent. Informację tę przekazał po długim wahaniu, z obawy o swoje
bezpieczeństwo, najpierw swojemu prawnikowi, potem innym osobom, którym ufał, a
wreszcie dziennikarzom.
Naturalne
jest pytanie, dlaczego władze i społeczeństwo mają uwierzyć w niewinność pana
Alkhawlany’ego, a nie w oświadczenie ABW. Na rzecz prawdziwości jego wersji
wydarzeń, niezależnie od przekonania, wynikającego z dwuletniej już znajomości
naszego kolegi-uczonego, przemawiają następujące okoliczności:
1.
Pan Alkhawlany został starannie sprawdzony przez właściwe służby latem bieżącego
roku, czyli w okresie szczególnego zagrożenia. Nie został uznany za osobę niebezpieczną,
czego wyrazem było przedłużenie mu prawa pobytu w Polsce.
2.
Nie przesłuchano ani osób, z którymi pracował przez ostatnie dwa lata na UJ,
ani jego brata − doktoranta na AGH. Nie dokonano rewizji w ich wspólnym mieszkaniu
ani w miejscu pracy. ABW z pewnością by to uczyniła, gdyby istniał choć cień
podejrzeń, że pan Alkhawlany stanowi faktyczne zagrożenie.
3.
Został aresztowany w środku dnia na ruchliwej ulicy, czego z pewnością by nie
uczyniono, gdyby był osobą niebezpieczną, bo wówczas na niebezpieczeństwo
narażeni byliby przypadkowi przechodnie.
4.
W innych przypadkach aresztowania osób podejrzanych o działalność
terrorystyczną, ABW natychmiast informowała społeczeństwo o takim wydarzeniu i
przedstawiała stosowne wyjaśnienie (np. „posiadanie materiałów wybuchowych”). W
przypadku pana Alkhawlany’ego ABW nie tylko nie poinformowała nikogo o podjętym
działaniu, ale konsekwentnie odmawia jakichkolwiek wyjaśnień.
5.
Gdyby doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego był faktycznie osobą zagrażającą
bezpieczeństwu, ABW powinno było w pierwszej kolejności oficjalnie poinformować
władze UJ. Tymczasem, Rektor UJ dowiedział się o sprawie wyłącznie dzięki
informacjom od naukowych opiekunów doktoranta, którzy o aresztowaniu dowiedzieli
się prywatnie od jego brata.
6.
Gdyby pan Alkhawlany stanowił rzeczywiste zagrożenie, byłby z pewnością odizolowany,
by nie móc swobodnie przekazywać informacji ewentualnym wspólnikom. Tymczasem,
każdy „z ulicy” może zadzwonić do aresztu i poprosić o rozmowę z nim. Jak
dotychczas, straż nie robi w tej materii żadnych przeszkód: można rozmawiać praktycznie
bez ograniczeń czasowych, także z telefonów mobilnych, których właścicieli
niekoniecznie da się ustalić.
7.
Podobnie, nie ma przeszkód w odwiedzaniu pana Alkhawlany’ego i prowadzeniu
rozmów w osobnym pokoju, bez bezpośredniej obecności strażników, przekazywaniu
mu dokumentów, pokazywania obrazów i dokumentów na prywatnym telefonie czy
komputerze − bez kontroli przekazywanych informacji. Gdyby ABW było przekonane,
iż pan Alkhawlany stanowi zagrożenie, z pewnością by do tego nie dopuściło; nie
tylko ze względu na możliwość przekazywania informacji ewentualnym wspólnikom,
ale też ze względu na bezpieczeństwo osoby, która pana Alkhawlany’ego odwiedza.
Podsumowując, to przede wszystkim postępowanie ABW, Straży
Granicznej i innych służb wskazują, że zarzut „stanowienia zagrożenia dla bezpieczeństwa
państwa”, jest fikcyjny.
Chcemy podkreślić, że rozumiemy
potrzebę pozyskiwania przez ABW i inne służby niejawnych współpracowników. Jednakże,
nie może być zgody na to, by współpracę taką wymuszać szantażem, a tym bardziej
na niszczenie życia osobie niewyrażającej chęci do takiej współpracy. Wreszcie,
nie może być zgody na decyzję o deportacji kogokolwiek do kraju ogarniętego
wojną, czego jednoznacznie zakazują międzynarodowe konwencje. Fakt, iż decyzję
taką wydał organ Państwa Polskiego budzić musi najwyższe zdumienie.
W
liście wystosowanym 10.10.2016 do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego przez
nauczycieli i opiekunów pana Alkhawlany’ego, zwróciliśmy uwagę, że deportowanie
zagranicznych studentów bez wyjaśnienia konkretnych przyczyn, uniemożliwi realizację
jednego ze strategicznych celów MNiSW, jakim jest umiędzynarodowienie polskich
uczelni. Ujawnione późnej prawdopodobne faktyczne przyczyny decyzji o deportacji
każą nam zwrócić uwagę na kwestię o dużo większej wadze: jeśli ABW do
pozyskania współpracowników stosuje metody szantażu, a odmawiających współpracy
przetrzymuje w aresztach i doprowadza do ich deportacji, to jest to działanie
zmierzające wprost do przysparzania Polsce wrogów, a więc działanie zagrażające
naszemu bezpieczeństwu.
Panie
Prezydencie, Pani Premier!
Prosimy
Państwa, jako najwyższych urzędników odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo,
o interwencję w tej sprawie. Nie wierzymy, by sposób pozyskiwania informatorów,
jaki ABW zastosowało wobec pana Alkhawlany’ego, był aprobowany przez władze
państwowe. Mamy nadzieję, że Pan Prezydent i rząd podkreślający iż działa w
imię prawa i sprawiedliwości – prawa silnego wobec silnych i chroniącego słabych
– podejmie stosowne działania, by wyjaśnić zarówno społeczności akademickiej,
jak i całemu społeczeństwu faktyczne przyczyny aresztowania pana Alkhawlany’ego
i decyzji o jego deportacji.
Z wyrazami szacunku,
prof. dr hab.
Paweł Koteja
Instytut Nauk
o Środowisku UJ, ul. Gronostajowa 7, 30-387 Kraków, tel. 12 6645209
Subskrybuj:
Posty (Atom)