W ostatnich dniach pojawiła się przykra informacja o śmierci
ogromnej liczby 20 000 nurzyków Uria
aalgae, której okoliczności są obecnie ustalane: https://www.birdguides.com/news/estimated-20-000-guillemots-dead-in-mysterious-circumstances/?utm_source=newsletter&fbclid=IwAR0gAxsdfjBaH1eEytXUQHqJih8SquKCnzjTpFSmmjlqfhtZkYUwyN7hKak
W związku z tym kilka pytań:
- Czy biologów interesują jeszcze przykre zdarzenia takie jak pod powyższym linkiem i czy nauka, jaką uprawiamy wystarcza, żeby je wyjaśniać, merytorycznie reagować i przeciwdziałać? Jeżeli nie, to po co jesteśmy biologami i czy nauka dla samego poznania bez praktyki ma sens?
- Czy współczesny pracownik naukowy ma możliwości, motywację i narzędzia, żeby wstać od biurka i zbadać temat? Czy na tę decyzję wpływa istotność sprawy, czy raczej możliwość opublikowania wyników? Przecież biologia środowiskowa nie daje się publikować tak wysoko jak genetyka, biologia molekularna, czy medyczna…
- Jakie mamy w Europie narzędzia współpracy międzynarodowej, żeby przewidywać podobne tragedie i wspólnie im przeciwdziałać? Jak utrzymywanie współpracy między różnymi instytucjami ważne w badaniu globalnych problemów ma się do zapowiadanych zmian w podziale punktów między autorami publikacji wielo-autorskich?
- Czy współcześni biolodzy – nierzadko zajęci badaniami na gatunkach modelowych (sikory, gupiki, zeberki, itp.) – są jeszcze zainteresowani tym co się dzieje w naturalnym środowisku ze zwierzętami i dostrzegają podobne problemy?
Emilia Grzędzicka