Dość kontrowersyjna decyzja rady NCN, opublikowana wczoraj:
"Począwszy od konkursów [...] ogłoszonych
15 czerwca 2015 r., odwołanie przysługuje wnioskodawcy wyłącznie w
przypadku naruszenia procedury konkursowej lub innych naruszeń
formalnych. [...]
Złożenie odwołania z innej przyczyny będzie skutkowało wydaniem
postanowienia stwierdzającego niedopuszczalność wniesienia odwołania"
Tutaj cały komunikat:
W skrócie: nie przyjmujemy odwołań merytorycznych. Z jednej strony rozumiem tę decyzję, bo odwoływać można się praktycznie od każdego zdania w recenzji, dyskutować nad każdym argumentem panelu i przytaczać niezliczone dowody na słuszność swoich racji. To może się ciągnąć w nieskończoność, szczególnie jeśli trafi się niezadowolony osobnik z dużą fantazją i mnóstwem czasu, więc być może jest to decyzja rozsądna, odciążająca NCN. Przypomnę, że płacimy wszyscy za pracę osób rozpatrujących te odwołania, zamiast finansować nimi projekty (ale patrz niżej!). Z drugiej strony, panel, eksperci i recenzenci będą mogli napisać praktycznie wszystko, na przykład że trzmiel jest gryzoniem, więc odrzucają wniosek z uwagi na brak stosownego pozwolenia na odłowy drobnych ssaków, a aplikujący muszą to przełknąć bez mrugnięcia okiem. Nie wiem czy ta zmiana pozostanie bez wpływu (ujemnego) na jakość recenzji i pracy NCNu jako całości; mam co do tego wątpliwości.
Zastanawiają mnie też konsekwencje tej zmiany dla samego NCNu - rozumiem, że taka decyzja jest podyktowana chęcią oszczędzenia czasu pracownikom NCN na niekończące się batalie z niezadowolonymi aplikującymi. Dobrze, przyjmuję ten argument. Pytam więc: ile etatów zaoszczędzi NCN tą decyzją? Założę się, że ani jednego. To pytanie uważam za istotne - uczmy się obywatelskiej kontroli nad środkami wypływającymi z budżetu. Po drugie, czy zmienianie wstecznie zasad oceny konkursów, które zostały zamknięte kilka miesięcy temu, jest realizowane w ramach hasła "#dobrazmiana"?
Michał Żmihorski