W środowisku akademickim
jest wiele pomysłów na to, jak poprawić jakość polskiego
szkolnictwa wyższego i poziom nauki. Reformy w tej branży to na pewno setki problemów
i pułapek: konserwatywna kadra profesorska, układy koleżeństwie i
grupy wzajemnego wsparcia, zbędne etaty, tytułomania, brak
motywacji do podnoszenia jakości pracy dydaktycznej, roszczenia
płacowe, nieprzejrzystość postępowań awansowych, ustawiane
konkursy itd. To praca dla dużego zespołu, wysoko zmotywowanych,
kompetentnych i pracowitych ludzi. Na razie nie zanosi się, by
takowy miał się cudownie wyłonić z chaosu. Zamiast więc
reformować szkolnictwo wyższe razem z całym jego balastem, warto
skoncentrować się na wybranych jego obszarach. Dobrym pomysłem są
uczelnie flagowe. Panowie profesorowie z dużych uczelni przekonali
władze państwowe, że to ich ośrodki powinny być flagowe.
Zapomnieli tylko powiedzieć reszcie społeczeństwa, co zaoferują w zamian za większe
finansowanie. Uważam, że z dowolnej średniej wielkości uczelni w
kraju można w ciągu kilku lat stworzyć liczącą się w skali
międzynarodowej jednostkę. Wystarczy tylko lokalne wdrożenie kilku
pomysłów, które w skali kraju, głównie ze względu na opór
środowiska, niechybnie zakończyłyby się porażką.
1. Jawność postępowania w konkursach na stanowiska, standaryzacja wymagań wobec kandydatów, udział z głosem doradczym w komisjach konkursowych ekspertów spoza uczelni (w tym zza granicy), możliwość zaskarżenia wyniku konkursu.
2. Obiektywna ocena okresowa pracowników z udziałem ekspertów spoza uczelni.
3. Ustalanie wysokości wynagrodzenia wg wykonywanych funkcji i zadań, a nie ze względu na stopień/tytuł naukowy.
4. Zwolnienie “uczelni
flagowej” z obowiązku posiadania minimum kadrowego. Dawałoby to
większą elastyczność w polityce kadrowej.
5. Profesjonalne
zarządzanie - ograniczenie znaczenia wybieralnych ciał kolegialnych
do roli doradczej, powoływanie rektora w drodze konkursu.
6. Wprowadzenie
przyzwoitych progów punktowych dla kandydatów na studia.
7. Odpowiednia liczba
etatów dydaktycznych (bez obowiązków naukowych).
8. Ocena wykładowców nie
tylko na bieżąco przez studentów, ale również przez absolwentów.
9. Ocena doświadczonych
pracowników wg sukcesów ich wychowanków (motywacja do ich
promowania i umożliwiania samodzielnej pracy naukowej, jak również
do zabiegania o najlepszych kandydatów).
10. Szkolenia, wykłady i
warsztaty dla pracowników w celu podnoszenia ich kwalifikacji
dydaktycznych.
11. Nieskrępowana
tytułami i stopniami naukowymi możliwość zatrudniania praktyków
na stanowiskach dydaktycznych.
12. Brak sztywnej
struktury organizacyjnej z podziałem na zakłady i katedry, a przez
to możliwość łatwego tworzenia nowych zespołów badawczych i
specjalności naukowych oraz wygaszania innych.
Taką uczelnię mogliby
szybko zasiedlić wybitni naukowcy i dydaktycy z całego kraju.
Jednak byłby to spory problem dla pozostałych uczelni, gdyby
okazało się, że bez wielkich pieniędzy da się jednak coś zrobić.
Może coś jeszcze warto
dorzucić do listy pomysłów?
Tomasz Włodarczyk