wtorek, 30 sierpnia 2016

Habilitacja - propozycja

Mieliśmy niedawno na blogu burzliwą dyskusję o habilitacji. Myślę, że warto kontynuować ten wątek, bo sprawa jest bardzo ważna, ale w możliwie konstruktywnej formie. Spróbuję stworzyć ramy do takiej dyskusji: proponuję wyobraźmy sobie, że jesteśmy ministrem Gowinem z niczym nieskrępowaną możliwością kreowania nowych przepisów regulujących temat habilitacji. Zostawmy na razie pomysł likwidacji habilitacji w ogóle i spróbujmy poprawić to, co obowiązuje obecnie.
Zgodzimy się zapewne, że funkcjonująca obecnie procedura habilitacyjna, począwszy od braku jasnych kryteriów niezbędnych do spełnienia przez habilitanta, poprzez niewiarygodną wręcz łaskawość Centralnej Komisji w wielu przypadkach, aż do niezrozumiałego procesu recenzji i głosowania przez radę naukową stopnia doktora habilitowanego, jest – delikatnie mówiąc – do kitu. A jak taka procedura wyglądać powinna? Poniżej moja propozycja, którą proszę potraktować jako zaproszenie do dyskusji, krytycznej oceny i przedstawienia własnych pomysłów.

Habilitacja w biologii środowiskowej – propozycja
[w kwadratowych nawiasach moje komentarze]

Wymóg formalny: stopień doktora
Czas od uzyskania stopnia doktora: nieokreślony [można nawet po roku, jak ktoś jest bardzo zdolny]
Zatrudnienie habilitanta: nieokreślone [może być bezrobotny, pracujący zagranicą, lub pracujący poza nauką]
Kto wnioskuje: sam zainteresowany [nie jest potrzebna zgoda/poparcie żadnych instytucji, by wystąpić z wnioskiem o hab.]

Wymagania odnośnie dorobku naukowego:
- co najmniej jeden grant, w którym habilitant jest kierownikiem
- co najmniej 20 publikacji JCR Core Collection po doktoracie [definicja: t+1 lub więcej, gdzie t to rok obrony. Żadne czasopisma spoza JCR CC nie są uwzględniane]
- co najmniej 5 publikacji JCR CC pierwszoautorskich po doktoracie
- co najmniej 5 publikacji z Q1 (pierwszej ćwiartki) listy JCR CC
- co najmniej 200 cytowań bez autocytatów wg ISI CC
[nie wiem jak tu uwzględnić monografie – proponowałbym te wyłącznie po angielsku i zamiast części publikacji]

Wymagania odnośnie dokonania naukowego:
- co najmniej 4 jednotematyczne, pierwszoautorskie prace z listy JCR Core Collection z Q1 lub Q2

Inne:
- Recenzentem habilitacji może zostać wyłącznie osoba indeksie H wg ISI Core Collecition większym niż habilitant i z innej jednostki naukowej niż habilitant [żeby leśne dziadki nie recenzowały]
- Oświadczenia o wkładzie autorów nie są wymagane [w dokonaniu są prace tylko pierwszoautorskie]
- Stopnia dr hab. nie może nadawać Rada Naukowa instytucji w której habilitant pracuje lub pracował na etacie [żeby przyjaciółki „pani Halinki” nie głosowały z sympatii do niej]

Komentarz:
Zostawiam na razie samą procedurę (wniosek do CK i głosowanie przez Radę Wydziału/Instytutu, koszty itp.), choć tu też jest pewnie sporo do zrobienia. Oczywiście możemy się spierać o liczby (np. 200 cytowań czy 300, itp.) i warto to robić. Natomiast zwracam uwagę, że taki model eliminuje wszystkich leśnych dziadków (=wybitnych profesorów, których Scopus określa wspólną nazwą „result not found”) z procesu recenzowania. Poza tym, ważna rzecz: taka habilitacja przestaje być narzędziem do utrzymania władzy leśnych dziadków nad młodymi i ambitnymi naukowcami. Jest odwrotnie: promuje młode, głodne wilki, a filtruje osoby z miernym dorobkiem. Dlatego nie jestem zaciekłym przeciwnikiem habilitacji, bo dobre sprecyzowanie wymogów może z niej zrobić skuteczne narzędzie do podnoszenia poziomu w nauce. Dużą zaletą takiego rozwiązania jest stosunkowo niewielka ingerencja w obowiązujące przepisy – likwidacja habilitacji to rewolucja totalna, wymagająca równoczesnej zmiany wielu innych aktów prawnych, co w Polsce trwa latami i nigdy się nie udaje. A doprecyzowanie wymogów można wprowadzić łatwo i szybko. I odwrotnie, jak ktoś pisał w komentarzach – zniesienie habilitacji wcale nie musi przynieść dobrych rezultatów, wręcz przeciwnie. Dziś część ludzi jednak nie przechodzi przez procedurę habilitacji i żegna się z nauką, a nawet ci robiący słabe habilitacje coś jednak starają się pisać przed przystąpieniem do procedury. Bardzo łatwo mogę sobie wyobrazić, że w przypadku braku habilitacji obie te grupy po prostu nie będą nic robiły, a mając umowę bezterminową będą nie do ruszenia i jeszcze na koniec zrobią profesurę. Więc nie habilitacja lub jej brak jest kluczem, lecz patrzenie na dorobek przy rozdzielaniu kompetencji i środków w nauce.