niedziela, 9 sierpnia 2015

Eksperymentalna uczelnia flagowa

W środowisku akademickim jest wiele pomysłów na to, jak poprawić jakość polskiego szkolnictwa wyższego i poziom nauki. Reformy w tej branży to na pewno setki problemów i pułapek: konserwatywna kadra profesorska, układy koleżeństwie i grupy wzajemnego wsparcia, zbędne etaty, tytułomania, brak motywacji do podnoszenia jakości pracy dydaktycznej, roszczenia płacowe, nieprzejrzystość postępowań awansowych, ustawiane konkursy itd. To praca dla dużego zespołu, wysoko zmotywowanych, kompetentnych i pracowitych ludzi. Na razie nie zanosi się, by takowy miał się cudownie wyłonić z chaosu. Zamiast więc reformować szkolnictwo wyższe razem z całym jego balastem, warto skoncentrować się na wybranych jego obszarach. Dobrym pomysłem są uczelnie flagowe. Panowie profesorowie z dużych uczelni przekonali władze państwowe, że to ich ośrodki powinny być flagowe. Zapomnieli tylko powiedzieć reszcie społeczeństwa, co zaoferują w zamian za większe finansowanie. Uważam, że z dowolnej średniej wielkości uczelni w kraju można w ciągu kilku lat stworzyć liczącą się w skali międzynarodowej jednostkę. Wystarczy tylko lokalne wdrożenie kilku pomysłów, które w skali kraju, głównie ze względu na opór środowiska, niechybnie zakończyłyby się porażką.

1. Jawność postępowania w konkursach na stanowiska, standaryzacja wymagań wobec kandydatów, udział z głosem doradczym w komisjach konkursowych ekspertów spoza uczelni (w tym zza granicy), możliwość zaskarżenia wyniku konkursu.
2. Obiektywna ocena okresowa pracowników z udziałem ekspertów spoza uczelni.
3. Ustalanie wysokości wynagrodzenia wg wykonywanych funkcji i zadań, a nie ze względu na stopień/tytuł naukowy.
4. Zwolnienie “uczelni flagowej” z obowiązku posiadania minimum kadrowego. Dawałoby to większą elastyczność w polityce kadrowej.
5. Profesjonalne zarządzanie - ograniczenie znaczenia wybieralnych ciał kolegialnych do roli doradczej, powoływanie rektora w drodze konkursu.
6. Wprowadzenie przyzwoitych progów punktowych dla kandydatów na studia.
7. Odpowiednia liczba etatów dydaktycznych (bez obowiązków naukowych).
8. Ocena wykładowców nie tylko na bieżąco przez studentów, ale również przez absolwentów.
9. Ocena doświadczonych pracowników wg sukcesów ich wychowanków (motywacja do ich promowania i umożliwiania samodzielnej pracy naukowej, jak również do zabiegania o najlepszych kandydatów).
10. Szkolenia, wykłady i warsztaty dla pracowników w celu podnoszenia ich kwalifikacji dydaktycznych.
11. Nieskrępowana tytułami i stopniami naukowymi możliwość zatrudniania praktyków na stanowiskach dydaktycznych.
12. Brak sztywnej struktury organizacyjnej z podziałem na zakłady i katedry, a przez to możliwość łatwego tworzenia nowych zespołów badawczych i specjalności naukowych oraz wygaszania innych.
 
Taką uczelnię mogliby szybko zasiedlić wybitni naukowcy i dydaktycy z całego kraju. Jednak byłby to spory problem dla pozostałych uczelni, gdyby okazało się, że bez wielkich pieniędzy da się jednak coś zrobić.

Może coś jeszcze warto dorzucić do listy pomysłów?


Tomasz Włodarczyk