środa, 17 lipca 2013

Ustawa o zamówieniach

Wiele krwi w nauce napsuła ta ustawa i psuje niestety nadal. Zgodnie z ustawą powstaje konieczność wdrażania procedury przetargowej w przypadku droższych zakupów (o ile wiem >14000 Euro) , która to procedura trwa długo i jest zupełnie niedostosowana do realiów nauki.

Ale chciałbym zapytać o zakupy poniżej tej progowej kwoty obligującej do przetargu - jaka jest procedura gdy chcemy kupić (my, czyli pracownicy uniwersytetu, instytutu PANowskiego itp.) coś tańszego? Temat ten warto ruszyć z dwóch powodów: (1) znaczna część zakupów w grantach to są właśnie drobne rzeczy, czasami kupowane już w terenie, podczas badań, a więc bezpośrednio przez pracowników naukowych, (2) mam wrażenie, że bałagan obowiązujący w strefie 0-14000 E jest naprawdę spory i każda jednostka wdraża inne procedury i przepisy wewnętrzne. 

Przykład: w pewnym Instytucie PANowskim administracja wymyśliła, że każdy (!) zakup musi być poprzedzony rozpoznaniem rynku udokumentowanym na piśmie przez pracownika naukowego. W efekcie profesor przed zakupem np. szczotki drucianej (potrzebnej mu np. do czyszczenia skrzynek lęgowych) której koszt wynosi 7 zł, musi rozpoznać rynek tychże szczotek i udokumentować na piśmie, podając adres sklepów w których ceny szczotek sprawdzał, że wybierał spośród kilku ofert i wybrał najtańszą. Jest to moim zdaniem szczyt głupoty, ale takie mamy realia w nauce w Polsce. Z kolei inny instytut ustawił próg 5000zł i wszystkie zakupy poniżej tej kwoty można kupić z wolnej ręki, bez żadnej dokumentacji i rozpoznania rynku.

Stąd moja prośba o wrzucenie konkretnych rozwiązań dotyczących zakupów poniżej 14.000 Euro - im więcej konkretów tym lepiej, jeśli ktoś może podać (choćby anonimowo) nazwę jednostki gdzie dana procedura jest stosowana, to świetnie. Myślę, że taka lektura wszystkim dobrze zrobi.

michał żmihorski